Maria Nowak – Opiekun Kontraktu w MaxiClean: Pani Zosiu, zanim zacznę naszą rozmowę, chciałam Pani bardzo podziękować – szczerze z serducha – za te 11 lat, które spędziła Pani razem z nami.
Pani Zosia:I ja również. Dziękuję Pani i całej firmie, bo czas jaki spędziłam w MaxiClean to jeden z lepszych okresów w moim życiu.
– Bardzo się cieszę, że to słyszę.
– Ale proszę nie płakać!
– Wie Pani, Pani Zosiu, że ja jestem taki płaczek.
– Mam nadzieję, że nie ostatni raz jestem w Belgii i po cichutku liczę, że wypijemy jeszcze wspólną kawę.
– No oczywiście, że tak. Pani Zosiu jak znalazła się Pani w Belgii?
– Koniec kariery zawodowej w Polsce, szukałam rozwiązania – jak większość z nas. Trafiłam do rodziny, którą miałam już tutaj wcześniej i nieżyjący już ksiądz Dziura świętej pamięci – oj będę płakała bo mam sentyment i takie miłe wspomnienia – polecił mi właśnie firmę MaxiClean. Powiedział, że dwie przemiłe osoby próbują rozwinąć tutaj swoją firmę. Pani Agnieszka i Pani Mariola dopiero zaczynały, a później, jeśli dobrze pamiętam, dołączył Pan Piotr. Ksiądz Dziura powiedział, że jest to jedna z najlepszych firm, które zna tutaj w Brukseli. Polecił mi, żebym tutaj przyszła. No i pierwsze moje kroki skierowałam właśnie do Was. Zostałam mile przyjęta, no i tak się zaczęło.
– Czyli MaxiClean był tak naprawdę pierwszym punktem zaczepienia tutaj.
– Był pierwszym punktem zaczepienia i do chwili obecnej, jak Pani wie, nie rozstawałam się z firmą.
– Ja tak naprawdę odkrywam Panią na nowo, strasznie się cieszę. Nie wiedziałam, że to świętej pamięci ksiądz Dziura też polecił Pani MaxiClean.
– Tak, dokładnie tak było.
– Nie wiedziałam, że byliśmy tak naprawdę pierwszym Pani pracodawcą.
– Pierwsze kroki, jakie zaczynałam stawiać, to właśnie tutaj z firmą.
– Wiele razem przeszliśmy. Pani Zosiu, a jak Pani się odnalazła w ogóle tutaj? Czy były też ciężkie momenty?
– Tak. Jak to zwykle bywa z każdym, kto stawia pierwsze kroki na obczyźnie, w innym kraju. Wszystko było ciężkie. Przede wszystkim nieznajomość języka. Język gra tutaj dużą rolę i nie było łatwo, ale osoby które spotkałam na swojej drodze były naprawdę wyrozumiałe. A przede wszystkim liczyła się wtedy praca, a nie język. Wiadomo, że my zaczynałyśmy pracę na tych stanowiskach w których trzeba było wykazać się swoimi umiejętnościami, ale w pracach fizycznych.
– Czyli da się bez znajomości języka?
– Da się. Ja na swojej drodze spotykając te osoby wiedziałam, że one mnie doceniają, były mi przychylne, także przeszłam jakoś przez ten etap. Nie było lekko, ale w rzeczy samej można to zaliczyć do super doświadczenia.
– Gdyby miała Pani możliwość cofnąć się trochę w czasie, co by Pani zmieniła? Podjęłaby Pani ponownie decyzję o przyjeździe do Belgii?
– Przyjeżdżając tutaj zostawiłam rodzinę w kraju. Także inaczej na to patrzyłam. Gdybym była sama, przypuszczam, że nie zastanawiałabym się nad tym. Wychodzę z założenia, że tu jest mój dom gdzie zarabiam na życie, gdzie ludzie traktują mnie tak, jak traktować powinni. Poza tym zawsze stawiałam na to, żeby po prostu polepszyć sobie byt. Jednocześnie mając dzieci, męża w Polsce rozważałam… czy ja będę tutaj długo, czy ja tutaj wytrzymam. A później mąż przyjechał tutaj do mnie, dzieci podorastały, a ja stwierdziłam, że jednak mimo wszystko dobrze tutaj pracować i zarabiać na swoje życie. Patrząc jednak na wszystko z perspektywy czasu – poniekąd czuję się patriotką i wydaje mi się, że mimo wszystko czuję się u siebie o wiele lepiej. Czuję się swobodnie. Nie powiem, że czuję się nieswobodnie tutaj w Brukseli czy Belgii, ale mimo wszystko sercem jestem z Polską.
– Po ilu latach Pani Zosiu wraca Pani do Polski?
– Po jedenastu latach. Po jedenastu latach bycia w Belgii. Dzieci dorosły, a ja osiągnęłam wiek, który wskazuje na to żeby odpoczywać.
– Nie wygląda Pani na ten wiek, Pani Zosiu. Wcale tego nie widać.
– Dziękuję, dziękuję bardzo.
– Pani Zosiu, jedna rzecz, z której Pani jest dumna? Coś, co Pani osiągnęła przez te 11 lat tutaj? Taka rzecz, którą Pani zabierze ze sobą?
– Na pewno grono ludzi, grono znajomych. No i chociażby bycie z firmą, w której na każdym kroku, w każdym momencie spotykałam się z przychylnością. Kiedy przychodziłam tutaj to naprawdę czułam się bardzo dobrze. Te wspomnienia, te wspólne zabawy. Najfajniejsze co było? Kiedy doceniono mnie jako pracownika i kiedy na początku mojej kariery tutaj, wyciągnęłam los, który otworzył mi bramę do zobaczenia czegoś więcej niż tylko Brukseli. Nigdy wcześniej nie byłam w Egipcie. A wylosowałam wycieczkę i za to byłam wdzięczna firmie, byłam zaskoczona niesamowicie, bo nie wierzyłam – ja? Ta sama, która tak mało szczęścia w życiu miała…
– I te wspomnienia zabiera Pani ze sobą?
– I te wspomnienia zabieram. To są chyba najlepsze momenty, że za przyczyną firmy, dostałam możliwość obejrzenia świata. Przepiękne chwile, przepiękne wspomnienia, super dziewczyny. Opowiadam o wszystkim bardzo ogólnie… Ale jest z czym wracać.
– Wspaniale!
– Czasami żałuję, że muszę wracać.
– To ta brama się tak nie zamyka całkowicie…
– No taką mam nadzieję, że gdy wrócę…
– Może Pani do nas przyjeżdżać, odwiedzać nas.
– Gdyby zaistniała sytuacja powrotu, to myślę, że zawsze znalazłabym tutaj miejsce.
– To już ma Pani obiecane Pani Zosiu. A taka rzecz, której Pani ewentualnie żałuje?
– Tak, tak. Czego żałuję to na pewno tego, że robiłam dwa podejścia do szkoły.
– Tutaj. I za każdym razem, przysłowiowo, spaliło na panewce.
– Ale Pani tak ładnie mówi przecież po francusku…
– A dziękuję, bardzo dziękuję. Ale nigdy nie czułam się do końca usatysfakcjonowana tym, jak mówię, ale właśnie tego żałuję, że jednak opuszczam Belgię. Myślałam, że po tylu latach wracając do kraju będę coś mogła zmienić – kursy, kursy, kursy – a później powiedzmy przekażę swoją wiedzę gdzieś w kraju. To wyszło inaczej.
– Ale może Pani się w Polsce rozwijać przecież w tym kierunku.
– Tak, ja mam taką cichą nadzieję, że ten uniwersytet trzeciego wieku jeszcze będzie działał i ja być może będę jeszcze w stanie tam swoje stopki postawić – tak jak zrobiłam to w MaxiClean.
– Trzymamy kciuki! Pani Zosiu, żegnamy się po 11 latach, zna nas Pani bardzo dobrze, co może Pani powiedzieć o współpracy z MaxiClean?
– Od momentu podjęcia pracy, ja zawsze spotykałam na swojej drodze osoby mi przyjazne. Wykonany telefon był telefonem odebranym, z udzieleniem porady. Zawsze gdy przychodziłam wszyscy byli uśmiechnięci, ja nie spotkałam się z taką sytuacją, że ktoś powiedział – nie mamy dla Pani czasu. I mogę powiedzieć: uczciwość, i sumienność. Nie spotkało mnie przez te 11 lat nic, co mogłabym krytycznie ocenić.
– Co myśli Pani o zmianach, jakie przeszła nasza firma na przestrzeni tych lat?
– Ja zawsze uważałam, że firma rozwinęła się bardzo prężnie. Z tej malutkiej firmy, którą te dwie osoby założyły… ja na dzień dzisiejszy jestem mile zaskoczona wchodząc tutaj do siedziby firmy. Jak to wszystko ewoluowało do przodu. I w ogóle osoby, które tutaj pracują. MaxiClean to jest uczciwa firma, nigdy nie miałam problemów z załatwieniem formalności, z wypłatami, z wszelkimi innymi sprawami, które musiałam załatwiać. Także nic dodać, nic ująć- tylko polecić.
– Dziękujemy raz jeszcze. Dla nas jest to bezcenne, że miałyśmy takiego pracownika. To działa w dwie strony. Dokładamy wszelkich starań, żeby Panie były zadowolone. Nie zapomnimy na pewno o tym, że Pani też zawsze była uśmiechnięta, zawsze miała dobre podejście do nas, nadal po tylu latach darzy nas ogromnym szacunkiem. To naprawdę bardzo dużo dla nas znaczy.
– Dlatego z żalem odchodzę, jeśli chodzi o współpracę. Z mniejszym żalem dlatego, że wracam do swojego kraju, gdzie chcę odnaleźć się w rodzinie. Ale jeśli chodzi o samo biuro – warte polecenia, warto przyjść, zobaczyć, porozmawiać. Ja w MaxiClean czułam się wspaniale – tak jak u siebie w domu.
– A ja się czuję w takim razie spełniona.
– A ja cieszę się, że trafiłam na Panią na swojej drodze i miałam Panią jako swojego opiekuna. Także dziękuję!
– Na pewno Pani Zosiu będziemy w stałym kontakcie. Dziękuję za tę rozmowę.